Wyjazd wakacyjny z małym dzieckiem to wielka operacja logistyczna. Kalinka swoje pierwsze wakacje zaliczyła jeszcze w brzuchu mamy. Rodzice byli tak szaleni, że na przełomie II i III trymestru wybrali się w podróż do Japonii. Gdy córka się urodziła szybko okazało się, że nie znosi ani wózka, ani tym bardziej fotelika samochodowego. Próby wyjazdów samochodem w rodzinne strony kończyły się histerycznym płaczem, zdenerwowaniem i postanowieniem, że więcej nigdzie nie jedziemy. Oczywiście odkładanie podróży do osiemnastki Kaliny nie wchodziło w grę. Gdy młoda skończyła 10 miesięcy, przesiadła się do spacerówki (mamy BabyZen Yoyo, która idealnie nadaje się na wyjazdy), zaczęła bez płaczu jeździć samochodem (korzystamy z fotelika Recaro Zero1, oczywiście RWF) i generalnie dało się z nią gdzieś wyjść to spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy w drogę. Jedynym problemem, z którym należało się zmierzyć było jedzenie. Kalina jest dzieckiem bardzo przywiązanym do rytuałów i stałego planu dnia, jak jest pora na śniadanie to musi ono zostać podane i koniec. Jednocześnie nie da się jej zatrzymać i wszystko ją interesuje.
Sposoby na wakacyjne BLW
Każde dziecko jest inne, dlatego poniższe porady potraktuj jako wskazówki, a nie prawdę objawioną. Są to patenty na prawie dwuletnią dziewczynkę, która minuty nie usiedzi w jednym miejscu. Zostały one przetestowane podczas dwóch wyjazdów za ocean i za każdym razem świetnie się sprawdziły. O doświadczeniach z BLW w samolocie (👈 klik) przeczytasz w innym wpisie na blogu.
Garnek, patelnia i piekarnik
Zanim pojawiło się dziecko na wakacjach chętnie korzystaliśmy z hoteli. Niestety nasze próby kontynuowania tego zwyczaju spaliły na panewce, gdy dziecku trzeba było podać śniadanie. Za pierwszym razem Kalina nie zjadła kompletnie nic w hotelowej restauracji, za drugim natomiast zostałam z pościelą wysmarowaną awokado.
Planując kolejne wakacje koniecznością było posiadanie mieszkania. Na szczęście z pomocą przyszło Airbnb. W trakcie dwóch tygodniowych wyjazdów do dyspozycji miałam w pełni wyposażoną kuchnię, gdzie przygotowałam owsiankę, placuszki, koktajl i inne znane dziecku dania, które można zjeść w ciszy i spokoju lub zabrać na wynos. Przed wyjazdem do wynajętego mieszkania warto się upewnić czy na wyposażeniu znajdują się wszystkie niezbędne rzeczy. W przeciwnym wypadku należy spakować je do walizki.

Lokalne zakupy
Mając do dyspozycji lodówkę można zrobić zakupy w lokalnym sklepie. Ja zwykle stawiam na nasze pewniaki. Kupuję zapas ryby, bataty i ulubione owoce. Będąc za granicą warto przyjrzeć się ofercie dań dla dzieci. Podczas pobytu w USA bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie paleta tubek z musami. Większość opierała się na warzywach, a nie owocach. Z czystym sumieniem podawałam te tubki Kalinie, a ta ku mojemu zaskoczeniu chętnie je wciągała.
Ulubione dania
Nie przejmuj się jeżeli maluch przez tydzień będzie jeść jedną potrawę. Kalina każdego dnia rano zjadała miskę owsianki, na obiad zazwyczaj była ryba i pieczone warzywa, a na kolację jajo. Dziecko jadło to co lubi, a ja miałam pewność, że brzuszek jest pełen. Po powrocie do domu wróciliśmy do urozmaicania diety i rotacji potraw.
Pamiętaj też, że dzieci nie przepadają za nowościami na talerzu. Zmiana miejsca i niecodzienna sytuacja to wystarczająco dużo nowości. Dlatego lepiej, aby maluch jadł mniej różnorodnie niż, aby nie jadł wcale.
Jedzenie na mieście
Każde dziecko w restauracji zachowuje się inaczej. Jeden maluch pięknie usiądzie w foteliku i ze smakiem wciągnie cały obiad. Inny natomiast nie potrafi skupić uwagi na talerzu, ponieważ rozpraszają go ludzie, światła i muzyka. Nam trafił się ten drugi egzemplarza. Kalina w krzesełku wytrzyma tylko chwilę, skubnie co nieco, a potem ucieka tańczyć na środku sali. Dlatego idąc do restauracji martwię się tylko o swój żołądek. Kalina w tym czasie żyje emocjami, na jedzenie przychodzi czas później.



W naszym wypadku sprawdziło się jedzenie na świeżym powietrzu w parku lub na plaży. Nie bez znaczenia były tu też rytuały. Obudzona z drzemki Kalina domagała się obiadu. Zamawianie jedzenia i czekanie nie wchodziło w grę. Dlatego zwykle miałam już gotowy posiłek w zanadrzu (wcześniej przygotowany lub wzięty na wynos z knajpy).
Łamanie zasad
O ile w domu odżywiamy się zdrowo, o tyle na wakacjach odpuszczam nieco. Oczywiście nie rzucamy się na wszystkie fast foody. Po prostu przestaję skrupulatnie czytać składy, liczyć ilość zjedzonych łyżeczek cukru i zastanawiać się czym doprawione zostało danie. Wrzucam na luz, dzięki czemu mogę w spokoju wypić kawę, podczas gdy Kalina siedzi spokojnie i zjada ciastko zamiast demolować kawiarnię.


Przekąski i soki
Planując jakikolwiek wyjazd, nawet na drugą stronę miasta, mam ze sobą ulubione przekąski. Oczywiście stawiam na te z dobrym składem bez białego cukru (nasze ulubione sklepowe przekąski 👈 klik). Aby nie tracić czasu na bieganie i szukanie zdrowych batonów i wafli spakowałam do walizki odpowiednią ilość. Wystarczyło na podróż w obie strony i pobyt na miejscu.
O ile w domu nie pijemy soków, tak podczas wyjazdu chętnie po nie sięgałam. W trakcie upału to dodatkowa porcja płynów, które dziecko przyjmuje. Świeżo wyciśnięte lub tłoczone soki mają niemal tyle samo witamin, minerałów i błonnika co całe owoce. Jeżeli nie stanowią stałego elementu codziennej domowej diety, a jedynie są urozmaiceniem menu to jak najbardziej można się nimi posiłkować.
Pamiętaj, wyjazd ma być przyjemnością dla Ciebie i dziecka. Ja początkowo strasznie się spinała. Szybko jednak odpuściłam sobie i Kalinie, dzięki czemu spędziliśmy miło czas.
A Ty jakie masz sposoby na BLW na wakacjach?