Zimą dopada mnie monotonia naszego menu. Dotyczy to zwłaszcza przekąsek. Dostęp do owoców i warzyw jest dosyć ograniczony – ile można jeść jabłka, gruszki czy banany. Natomiast owoce egzotyczne nie smakują tak dobrze, jak w kraju ich pochodzenia. Sięgam po letnie zapasy do zamrażalnika, niemniej jak tu podać maluchowi wiśnie, które po rozmrożeniu są po prostu kwaśne. Z pomocą przyszedł mi agar agar, który przez kilka miesięcy przeleżał w szufladzie z przyprawami. Kupiłam go latem, planując zrobić ciasto z galaretką i nigdy pomysłu tego nie zrealizowałam.
Galaretko-żelki to nasz nowy hit! Kalina początkowo podeszła do nich z dużym dystansem – nowa konsystencja, niespotykane dotąd kształty, intensywnie czerwony kolor. Ostatecznie jednak przekonała się i wciągnęła kilka sztuk za jednym posiedzeniem.


- 2 garście wiśni (u mnie mrożone)
- 2/3 szklanki wody
- 2 łyżeczki syropu daktylowego (lub inne słodziwo)
- 1 czubata łyżeczka agar agar
- Wiśnie pozbawione pestek wrzucam do rondelka i zalewam wodą. Zagotowuję całość i zdejmuję z palnika. Miksuję aż powstanie jednolity płyn. Wyszło mi ok 300 ml wiśniowego kompotu.
- Odmierzam 2 łyżeczki syropu klonowego i dodaję je do rondelka. Mieszam dokładnie i sprawdzam czy jest wystarczająco słodkie. Ja zostawiłam delikatną kwaskowość.
- Ponownie umieszczam rondel na palniku i podgrzewam na małym ogniu. Dosypuję łyżeczkę agar agar i gotuję przez 2-3 minuty cały czas mieszając (najlepiej trzepaczką), aby wszystkie składniki połączyły się. Płyn powinien gęstnieć.
- Przelewam do silikonowych pojemników i pozostawiam do ostygnięcia. Żelki powinny być gotowe po ok 15-20 minutach.
- Przechowuję w lodówce.
- Jeżeli robisz większą porcję to koniecznie dopasuj ilość agar agar.
