Podróże z małym dzieckiem to zawsze duże wyzwanie logistyczne. O prawdziwych turystycznych trudach nikt nie wie tyle co rodzice. Zanim pojawiła się Kalinka kilka razy do roku wyruszaliśmy na krótsze lub dłuższe wyjazdy. Ostatni wypad na ponad trzy tygodnie zaliczaliśmy ok 25 tygodnia ciąży. Kolejne plany wyjazdowe mieliśmy już z dzieckiem po drugiej stronie brzucha. Niestety życie zweryfikowało nasze wyobrażenia o podróżach z infantem.
Kalina od samego początku nie akceptowała ani wózka, ani fotelika samochodowego. Po nieudanych wyjazdach lokalnych dalsze podróże odłożyliśmy na czas, gdy dziecko będzie samodzielnie chodzić i jeść. O ile maszerującego bobasa da się jakoś ogarnąć o tyle z jedzeniem już tak różowo nie bywa. Zwłaszcza, gdy dziecko nie usiedzi w jednym miejscu dłużej niż 5 sekund oraz ma bardzo konkretne upodobania kulinarne. Krótki wypad samochodem za miasto da się jeszcze zorganizować, level hard to wielogodzinna podróż samolotem.
BLW w samolocie
Oto moje przemyślenia z podróży z 19 miesięcznym dzieckiem, które nie dostaje już mleka do picia. W ciągu 24 godzin zaliczyliśmy 3 odcinki lotów i odwiedziliśmy 4 lotniska: Warszawa – Bruksela – Montreal – Los Angeles. Droga powrotna wyglądała bardzo podobnie, z tą różnicą, że przesiadkę europejską zaliczaliśmy w Londynie. Kalinka podróżowała jako infant, czyli dziecko do 2 roku życia, które siedzi na kolanach rodzica. Takiemu maluchowi nie przysługuje osobne miejsce w samolocie.
Cały dzień w podróży
Nawet krótki lot samolotem może zamienić się w wieką wyprawę. Do czasu przelotu należy doliczyć także czas niezbędny na dotarcie na lotnisko, kontrolę bezpieczeństwa, bording i odbiór bagażu. Trzeba też mieć margines na nieoczekiwane sytuacje, których z dzieckiem nie brakuje. Warto też wziąć pod uwagę ewentualne opóźnienia – w okresie jesienno zimowym przy niekorzystnych warunkach pogodowych takie sytuacje są bardzo powszechne. Nam w Londynie wylot przesunięto o 2 godziny. Ostatecznie z godzinnego lotu robi się pół dnia w podróży.
Dla zainteresowanych, wózek BabyZen Yoyo idealnie sprawdza się podczas podróży samolotem. Po złożeniu mieści się do schowka na bagaż podręczny.
Darmowy posiłek nie jest standardem
Coraz więcej linii lotniczych wprowadza odpłatny katering na trasach regionalnych. Podróżując po Europie standardem jest, że kanapki czy inne przekąski kosztują i to nie mało. Ich jakość niestety często jest niewspółmierna do ceny. Czasami otrzymasz słodką przekąskę (np. batonik od polskiego LOT-u), a czasami nie dostaniesz nawet wody (np. Brussels Airlines). Latając regionalnie koniecznie zabierz ze sobą jedzenie.
Zarezerwuj posiłek dla dziecka
To, że podróżujesz z małym dzieckiem na trasie międzykontynentalnej nie oznacza od razu, że otrzymasz dla niego jedzenie. Wiele linii lotniczych wymaga wcześniejszego poinformowania o konieczności przygotowania jedzenia dla malucha. Najczęściej są to dania w słoiczkach, czasami słodkie jogurty, pieczywo i świeże owoce. My dostaliśmy dwa słoiczki: obiadek z kurczakiem i mus owocowy. Pierwszego Kalina praktycznie nie tknęła (nigdy nie smakowały jej takie papki), a drugi dodaliśmy do kaszki jaglanej. W przypadku braku rezerwacji jedzenia dziecko otrzyma posiłek jak dla dorosłego, ale dostanie go dopiero po tym jak wszyscy inni pasażerowie zostaną obsłużeni (tak przynajmniej działa linia Air Canada). Nie zawsze też otrzymasz wybór posiłku (przeważnie opcje to kurczak lub makaron), maluch dostanie coś z tego co zostało.
Weź ze sobą własne jedzenie
Nie mówię tu o kanapkach z kiełbasą, ale o domowych placuszkach, muffinkach czy ciasteczkach owsianych. To zastrzyk energii nie tylko dla malucha. Przed wylotem zrobiłam dla nas marchewkowe muffinki, amarantuski i placuszki owsiano-bananowe z piekarnika. Wszystkie suche składniki przygotowałam wieczorem, natomiast w dniu wyjazdu wymieszalam całość i wrzuciłam do piekarnika. Dzięki temu mieliśmy zdrowe domowe drugie śniadanie i podwieczorek.
Woda dla dziecka
O ile z jedzeniem różnie bywa to woda dla dziecka zawsze jest bezpłatna (nawet gdy dorosły musi zapłacić). Wystarczy tylko poprosić załogę o uzupełnienie butelki czy bidonu. Dzięki temu bez problemu można przygotować mleko modyfikowane lub inny posiłek instant. Nam kaszka jaglana zrobiona na wodzie kilka razy uratowała skórę. O ile w domu podaję normalną „dorosłą” kaszę jaglaną, tak tutaj zrobiłam wyjątek. Głodna Kalina z wielką chęcią wciągnęła cały kubek kaszki i jeszcze prosiła o dokładkę.
Dystrybutory z wodą pitną
Jadąc na lotnisko trzeba liczyć się z tym, że podczas kontroli bezpieczeństwa należy pozbyć się całego zapasu wody. Tylko raz udało nam się przejść przez security check mając w dziecięcym bidonie dokładnie 100 ml wody. Po zaliczonej kontroli bezpieczeństwa masz dwie opcje – albo kupisz wodę w dostępnych sklepach (koszt ok 3 Euro / USD) albo poszukasz darmowych dystrybutorów z wodą pitną.
Suchy prowiant to podstawa
Chrupki, wafle, ciastka, chipsy owocowe i warzywne, orzechy (dla starszych dzieci), suszone owoce. Na co dzień ograniczam takie przekąski, niemniej podczas długiej podróży, gdy innych opcji na jedzenie brak mogą stanowić podstawę diety malucha i nie tylko. U nas doskonale sprawdziły się wafle, suszone plasterki jabłek, rodzynki i orkisz ekspandowany.
Owoce niemile widziane
Przy wjeździe do wielu krajów spoza UE należy liczyć się z zakazem wwożenia owoców i warzyw (to samo dotyczy produktów mięsnych, ale kiełbasy raczej nie zabierzesz). Regulacje te dotyczą zwłaszcza krajów wyspiarskich. Jeżeli zabierasz z domu jabłko czy banana to najlepiej zjeść je na lotnisku lub w samolocie. Podczas kontroli bezpieczeństwa urzędnik na pewno każe Ci je wyrzucić.
Płyny poniżej 100 ml
Co jest najlepszym przyjacielem każdej matki? Tubka z musem owocowym! Ja zabrałam ze sobą całą siatkę tubek. Przydały się przede wszystkim jako uspokajacz podczas kontroli bezpieczeństwa. Zgodnie z przepisami na terminal odlotów można wnieść pojemniki z płynem lub żelem o pojemności do 100 ml / g. Wiele tubek, w tym popularne DayUp przekracza tę normę. Niemniej podróżując z dzieckiem możesz spróbować przejść kontrolę z nieco większym opakowaniem. Na wyjeździe z USA urzędnik TSA zaakceptował nam jedną tubkę o wielkości 120 g. Czasami przymyka się oko na tzw. „baby food”. Nie jest to jednak regułą i wszystko zależy od osoby kontrolujące. Miałam też sytuację, gdy musiałam wyrzucić lub zjeść na miejscu mus w większym opakowaniu.
Odpuść maluchowi
Nowe miejsca, nowi ludzie, nowe sytuacje – to wszystko sprawia, że dziecko nie ma ochoty jeść. Kalina była tak podekscytowana widokiem samolotów oraz ruchomymi chodnikami na lotniskach (jeździła na nich praktycznie non stop), że pomimo wielogodzinnej przesiadki w Montrealu niewiele zjadła. Najbardziej smakowało jej smoothie owocowe, lody z syropem klonowym i… frytki. Tak, moje dziecko pierwszy raz zjadło niedomowe frytki. Na szczęście były zrobione z prawdziwych ziemniaków. Dawno nic nie smakowało jej tak bardzo.
Kalinka ma plecak Skip Hop Baby Kot.
Rodzic też człowiek i jeść musi
W całym szale przygotowania jedzenia dla dziecka nie zapomnij o sobie. Maluch na pewno z głodu nie umrze. W podróży to rodzi ma na sobie pełną odpowiedzialność za dotarcie do celu. Dlatego ważne jest, aby zachować siły i sprawność umysłu. Zadbaj także o odpowiedni posiłek dla siebie.
A Ty jakie masz doświadczenie z BLW w samolocie?